We wrześniu 1951 roku powołano zespół realizatorski, w którego skład weszło czworo przedstawicieli wydziału reżyserii: Konrad Nałęcki, Czesław Petelski, Ewa Poleska[1] i Andrzej Wajda, oraz czterech przyszłych operatorów: Zbigniew Czajkowski, Jerzy Lipman, Stefan Matyaszkiewicz i Czesław Świrta. Młodzi twórcy wyznaczyli sobie ambitny cel: nakręcenie w ramach pracy absolutoryjnej pełnometrażowego filmu fabularnego o tematyce młodzieżowej. Pod kierunkiem Aleksandra Jackiewicza rozpoczęli pisanie scenariusza na podstawie dokumentacji zgromadzonej podczas realizacji obowiązkowych (i obowiązkowo produkcyjnych) filmów dokumentalnych. To w dużym stopniu zadecydowało o charakterze projektu pod tytułem Nasze miasto.
Akcja filmu miała rozgrywać się w środowisku junaków Służby Polsce, budujących jednocześnie Nową Hutę i własną świadomość klasową. Wybór tematu autorzy uzasadnili słowami:(…) chcieliśmy pokazać na ekranie nową młodzież, dorastającą i wychowującą się w Polsce Ludowej, przekształcającą się z dnia na dzień w młode pokolenie świadomych budowniczych socjalizmu”[2]. Oto młody parobek Wojtek Mazur zostaje zmuszony przez złego kułaka do oszustwa. Przyjmując tożsamość jego syna, wstępuje do SP, co zapewni paniczowi „papierek”, niezbędny do podjęcia studiów. Prosty chłopak dostaje się pomiędzy dwa światy. Fałszywe nazwisko klasyfikuje go jako przedstawiciela klasy posiadającej, podczas gdy pochodzenie łączy go ze środowiskiem robotniczym. W toku akcji Wojtek zyskuje światopogląd komunistyczny i opowiada się po „jedynie słusznej” stronie. Do tego dochodzi nobilitujące uczucie do ślicznej „szoferki” Aliny oraz wątek sensacyjny – na budowie działa bowiem sabotażysta…
Scenariusz negatywnie oceniony przez ekspertów z Centralnego Urzędu Kinematografii i Wytwórni Filmów Fabularnych nie został skierowany do realizacji. Jego autorom zarzucono między innymi, że „(…) zatracili sens ideologiczny, spychając akcję na boczne tory, uwypuklając w ten sposób intrygę sensacji, spłycającą i fałszującą rzeczywistość”[3]. O wydaniu takiej opinii zadecydowały prawdopodobnie nie tylko względy merytoryczne, ale i lęk przed podjęciem ogromnego ryzyka, jakim było powierzenie realizacji filmu (traktowanego wszak przede wszystkim jako sprawa polityczna!) oraz znaczących środków finansowych grupie debiutantów, za których ewentualne błędy – a w tamtych latach błędów dopatrzono się niemal w każdym obrazie - obarczono by zapewne pedagogów z PWSF oraz osoby, które wyraziły zgodę na to przedsięwzięcie. Rozpatrywany w tym kontekście plan realizacji Naszego miasta jawi się jako „niewygodny” właściwie dla wszystkich poza jego pomysłodawcami.
Być może cała sprawa zakończyłaby się w tym miejscu, gdyby interwencja z góry. W kwietniu 1952 roku ogłoszono Apel Zlotowy Zarządu Głównego ZMP, w którym wzywano młodzież do rozpoczęcia współzawodnictwa pracy, podejmowania zobowiązań oraz przekraczania norm produkcyjnych w myśl słów ówczesnego prezydenta Bolesława Bieruta: „Młodzieży polska! (…) Wnoście hojnie swą młodzieńczą energię, swój ofiarny zapał i entuzjazm w dzieło budownictwa socjalistycznego”.[4] Członkami ZMP byli również studenci Filmówki, którzy błyskawicznie dostrzegli w zaistniałej sytuacji swoją szansę. Jak można przeczytać na łamach „Po prostu”: „odpowiadając na Apel Zlotowy ZG ZMP kolektyw Studentów Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej (ośmiu reżyserów i operatorów IV r.) podjął zobowiązanie zrealizowania w ramach swoich prac absolutoryjnych pełnometrażowego filmu fabularnego o tematyce młodzieżowej”.[5]
Gest ten można uznać za genialne posunięcie strategiczne, gdyż całkowicie zmienił status całego przedsięwzięcia. To, co postrzegano dotąd jako wygórowane ambicje żółtodziobów, trzeba było uznać za „młodzieńczą energię”, lekkomyślna pycha przekształciła się w „ofiarny zapał i entuzjazm”, a zarzut zbędnego ryzyka upadł w obliczu wagi „dzieła budownictwa socjalistycznego”. Odrzucenie studenckiego zobowiązania byłoby równoznaczne z negacją haseł, w oparciu o które rządzący budowali swoje plany na najbliższą przyszłość. Dlatego, tak jak wcześniej nikt nie miał odwagi zgodzić się na młodzieżową inicjatywę, tak teraz nikt nie miał odwagi jej przekreślić.
Studencki kolektyw otrzymał fachowe wsparcie (i jednocześnie nadzór). Opiekunem grupy reżyserów został Antoni Bohdziewicz, operatorów - Andrzej Ancuta, zaś kierownictwo literackie objął Bohdan Czeszko. Zmieniono też formę przyszłego filmu z pełnometrażowej fabuły na cztery krótkie nowele, połączone wspólną tematyką i spięte symboliczną klamrą: udziałem bohaterów w Zlocie Młodych Przodowników. W ten sposób ośmioosobowy kolektyw podzielił się na cztery zespoły reżyser + operator, a sam projekt otrzymał tytuł roboczy Młodzi towarzysze.
Nie oznacza to jednak, że projekt Nasze miasto trafił do kosza. Nowela pod umownym tytułem Cement, którą wyreżyserował Czesław Petelski, to po prostu przeróbka jednego z wątków tego scenariusza. A Andrzej Wajda? Przyszły twórca Kanału miał pecha – a może szczęście? Jego pomysł Kasia z tkalni nr 3 nie zyskał uznania decydentów i nie trafił do realizacji. Ale to już inna opowieść.
- Agnieszka Polanowska
Bibliografia
[1] Na niektórych materiałach Ewa Poleska występuje pod nazwiskiem męża (Ewa Petelska), którego używała w następnych latach.
[2] Zbigniew Czajkowski, Jerzy Lipman, Stefan Matyaszkiewicz, Konrad Nałęcki, Ewa Poleska, Czesław Petelski, Czesław Świrta, Andrzej Wajda Nasze doświadczenia z realizacji filmu „Trzy opowieści”, „Po prostu”, 1953 r., nr 17
[3] Ocena scenariusza „Nasze miasto” (materiał w zbiorach Filmoteki Narodowej)
[4] „Trybuna Ludu”, 1952, nr 122
[5] Czesław Petelski Młodzi filmowcy na cześć Zlotu, „Po prostu”, 1952, nr.29
[6] . Historię Kasi… opisał Tadeusz Lubelski w artykule Niedoszła „Zemsta” w tkalni („Kino”, 2002, nr 10)