Biografia kompozytora
Beata Bolesławska-Lewandowska
Panufnik urodził się 24 września 1914 roku w Warszawie, w rodzinie o muzycznych tradycjach. Jego ojciec, Tomasz, był cenionym lutnikiem, a matka, Matylda Thonnes, znakomicie grała na skrzypcach, i choć nie występowała publicznie, codziennie spędzała długie godziny na ćwiczeniach. Muzyka otaczała zatem Andrzeja od wczesnego dzieciństwa, a atmosfera domu sprawiła, że nie tylko z determinacją dążył do studiowania kompozycji, ale i w całej późniejszej twórczości powracał pamięcią do lat dzieciństwa, wypełnionych grą matki i zapachem instrumentów unoszącym się w pracowni lutniczej ojca. Zapewne to właśnie związek z domem rodzinnym kompozytora sprawia, że grupa instrumentów smyczkowych brzmi w jego utworach zawsze wyjątkowo i niepowtarzalnie.
Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej Panufnik odebrał staranne wykształcenie muzyczne, studiując w latach 1932–1936 w warszawskim Konserwatorium Muzycznym: kompozycję u Kazimierza Sikorskiego i dyrygenturę u Waleriana Bierdiajewa. Studia dyrygenckie pogłębiał następnie w Wiedniu u Feliksa von Weingartnera oraz w Paryżu u Philippe’a Gauberta. W 1934 roku skomponował swój pierwszy poważny utwór – „Trio fortepianowe”. Prawykonanie dzieła w 1936 roku zwróciło uwagę krytyków na młodego kompozytora, zapowiadając dalszą, pełną sukcesów karierę. W latach wojennych powstał pełen uroku cykl „Pięć polskich pieśni wiejskich” oraz „Uwertura tragiczna” na orkiestrę, której prawykonanie podczas jednego z okupacyjnych koncertów zapadło słuchaczom głęboko w pamięć.
Warto dodać, że właśnie z czasów wojny pochodzi też bodaj najbardziej rozpoznawalna kompozycja Andrzeja Panufnika – piosenka „Warszawskie dzieci”, rokrocznie przypominająca o tragedii powstania warszawskiego. Powstanie dotknęło boleśnie również samego Panufnika, znacząc jego życie dwiema dramatycznymi stratami – śmiercią jedynego brata, Mirosława, oraz utratą wszystkich dotychczas skomponowanych utworów, których rękopisy, pozostawione w warszawskim mieszkaniu, doszczętnie spłonęły. Już po wojnie kompozytor zdołał z pamięci zrekonstruować trzy, wymienione już wyżej, utwory.
Pod koniec lat 40. Panufnik wysunął się na czoło najbardziej modernistycznych polskich kompozytorów, a napisane wówczas utwory – jak „Kołysanka” na 29 instrumentów smyczkowych i dwie harfy czy „Nokturn” na orkiestrę – pozostają świadectwem najbardziej zaawansowanych w tym czasie w Polsce poszukiwań brzmieniowych. Dodatkowo Panufnik prowadził w tych latach ożywioną działalność dyrygencką (w sezonie 1945–1946 pełnił funkcję pierwszego dyrygenta Filharmonii Krakowskiej), a w 1946 roku został powołany na pierwszego po wojnie dyrektora Filharmonii Warszawskiej. Dyrygował też wieloma koncertami za granicą, skąd docierały do kraju znakomite recenzje jego występów.
Sukcesy kompozytorskie i dyrygenckie, które stały się udziałem Panufnika w pierwszych latach powojennych, sprawiły, że na przełomie lat 40. i 50. był on postrzegany w polskim życiu muzycznym jako „kompozytor numer 1”. Paradoksalnie, przyczyniło się to do jego narastających kłopotów natury politycznej – komunistyczne władze PRL miały bowiem wobec coraz bardziej znanego w kraju i na świecie kompozytora swoje plany, próbując wciągnąć go do współpracy. Z czasem Panufnikowi coraz trudniej było uniknąć pójścia na pewne kompromisy – czego efektem jest kilka napisanych przez niego pieśni masowych oraz wycofana później „Symfonia pokoju”. Jednocześnie jego utwory, z jednej strony chwalone, z drugiej – wciąż podlegały krytyce. Kuriozalnie z dzisiejszej perspektywy brzmi choćby zarzut, że „Symfonia pokoju” „nie jest ideologicznie czysta”, bo Panufnik za bardzo się w niej o ów pokój modli, zamiast walczyć…
Dodatkowo sytuację pogarszały towarzyskie aspiracje ówczesnej żony kompozytora, Scarlett, lubiącej błyszczeć u boku męża w politycznych wyższych sferach Warszawy. Panufnik czuł się psychicznie coraz gorzej – przymuszany do zabierania głosu w sprawach dalekich od muzyki i wciąż odciągany od kompozycji, popadał w coraz większy kryzys twórczy. W końcu, dodatkowo załamany śmiercią kilkumiesięcznej córeczki, postanowił nielegalnie opuścić Polskę i rozpocząć wszystko od nowa. I tak, w lipcu 1954 roku, korzystając z kilkudniowego wyjazdu na nagrania do Zurychu, poleciał stamtąd prosto do Londynu, gdzie poprosił o azyl polityczny.
W Polsce natychmiast obwołano go zdrajcą i próbowano usunąć ze świadomości społeczeństwa przez zapis cenzury zakazujący wykonywania jego utworów, a nawet wymieniania nazwiska w publikacjach. W Wielkiej Brytanii tymczasem, po początkowym zainteresowaniu prasy, Panufnik musiał niemal od nowa budować swą kompozytorską pozycję. Pierwsze lata były wyjątkowo trudne, znaczone problemami finansowymi i osobistymi (pod koniec lat 50. ostatecznie rozpadło się jego pierwsze małżeństwo). Na dwa sezony (1957/58, 1958/59) kompozytor przyjął co prawda funkcję dyrektora artystycznego City of Birmingham Symphony Orchestra, w końcu jednak postanowił poświęcić się całkowicie komponowaniu i nie przyjmować już nigdy żadnej stałej posady.
Zasadniczą odmianę przyniósł dopiero początek lat 60., wraz z pojawieniem się w życiu kompozytora znacznie młodszej od niego Camilli Jessel, która w 1963 roku została jego drugą żoną i w podlondyńskim Twickenham stworzyła mu dom i doskonałe warunki do pracy twórczej. W tym samym roku „Sinfonia sacra” Panufnika, napisana z myślą o zbliżającym się milenium państwa polskiego i wypełniona patriotycznymi aluzjami, zdobyła I nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Kompozytorskim w Monako, przywracając Panufnikowi nadzieję na lepszą przyszłość. I rzeczywiście, następne dekady przyniosły nie tylko szereg wspaniałych kompozycji – jakże często związanych z ojczystą Polską („Epitafium katyńskie”, „Sinfonia votiva” dedykowana Matce Boskiej Częstochowskiej, „Koncert fagotowy poświęcony pamięci ks. Jerzego Popiełuszki i szereg innych) – ale i wzrost znaczenia Panufnika na brytyjskiej i międzynarodowej scenie muzycznej.
Większość jego utworów powstała na zamówienie wybitnych muzyków i instytucji angielskich oraz amerykańskich, np. „Triangles” zostały napisane dla Telewizji BBC, „Sinfonia votiva” dla Boston Symphony Orchestra, „X Symfonia” dla Chicago Symphony Orchestra, „Arbor cosmica” dla Fundacji Kusewickich, „Koncert skrzypcowy” dla Yehudiego Menuhina, a „Koncert wiolonczelowy” – na zamówienie Mścisława Rostropowicza. Ogromne znaczenie dla kompozytora miała też przyjaźń i artystyczna współpraca z artystami tej miary, co Leopold Stokowski, Yehudi Menuhin, Georg Solti czy London Symphony Orchestra, z którą współpracował od początku lat 70. i która zamówiła u niego trzy kompozycje. Dość powiedzieć, że za zasługi dla kultury muzycznej Wielkiej Brytanii Panufnik został na początku 1991 roku, na kilka miesięcy przed śmiercią, uhonorowany przez królową brytyjską Elżbietę II tytułem szlacheckim. Sir Andrzej Panufnik zmarł 27 października 1991 roku w swoim domu w Twickenham pod Londynem, w otoczeniu żony oraz dwójki dzieci – córki Roxanny (ur. 1968) i syna Jeremiego (ur. 1969). Pośmiertnie Rząd Polski uhonorował kompozytora orderem Polonia Restituta.
W dorobku twórczym Panufnika zdecydowanie przeważają dzieła symfoniczne. Jest on autorem dziesięciu symfonii, dwóch uwertur („Tragicznej” i „Bohaterskiej”), utworów na orkiestrę symfoniczną i kameralną („Landscape”, „Muzyka jesieniv, „Concerto festivo”, „Arbor cosmica” i inne) oraz czterech koncertów solowych – fortepianowego, skrzypcowego, fagotowego i wiolonczelowego. Wszystkie te kompozycje ujawniają symfoniczną naturę swego twórcy. Ponadto katalog dzieł kompozytora obejmuje utwory na fortepian solo, na zespoły kameralne (w tym trzy kwartety smyczkowe), a także kompozycje wokalno-instrumentalne (m.in. kantata „Universal Prayer”). Wszystkie przenika ład formalny oraz różne odcienie emocji. Połączenie bowiem tych dwóch elementów stanowiło w oczach Panufnika trwałą wartość sztuki. Już w 1952 roku pisał:
Muzyka jest wyrazem emocji i uczuć. Ideałem moim jest utwór, w którym treść poetycka łączy się z doskonałością muzycznego rzemiosła. Sama poezja nie decyduje o muzycznej wartości utworu, podobnie jak samo rzemiosło grozi popadnięciem w martwe i suche formułki. Nieprzemijające piękno rodzi się tylko z równowagi obu tych elementów.
Owo artystyczne credo pozostało aktualne do ostatnich dni jego twórczej pracy. Ani zmienne koleje losu kompozytora, ani ewolucja języka muzycznego nie spowodowały odejścia od ideału, którego ucieleśnieniem pozostawała dla Panufnika muzyka Mozarta. Podobnie jak wielki klasyk, starał się w swych utworach zachować równowagę między uczuciem a intelektem, sercem a rozumem.
W kulturze muzycznej XX-wiecznej Polski muzyka Andrzeja Panufnika zajmuje ważne miejsce. Pełna wewnętrznego ciepła i zawsze doskonale skonstruowana, zachowuje odrębność i oryginalność właściwą wielkim mistrzom. Panufnik nie należał do grona awangardzistów, próbujących budować nowe porządki na gruzach starego świata – tradycja była dla niego zbyt ważna. To dlatego tworzył własny świat dźwiękowy, zachowując szereg tradycyjnych wartości, takich jak melodia i harmonia. Jest to świat na wskroś nowoczesny, który jednocześnie urzeka pięknem brzmienia i głębią ekspresji oraz budzi podziw precyzją zawsze kunsztownej i w najdrobniejszych detalach przemyślanej struktury formalnej.